Śmierdzieć czy nie śmierdzieć. Czy mamy się bać glinu?

Śmierdzieć czy nie śmierdzieć. Czy mamy się bać glinu?
Śmierdzieć czy nie śmierdzieć. Czy mamy się bać glinu?
Statystyczny Polak podobno śmierdzi. Chyba nieczęsto się z takim spotykam, bo według moich odczuć to najprędzej Polak nie śmierdzi wcale, a jak już, to śmierdzi alkoholem, moczem albo papierochami.
Takich co śmierdzą potem też można spotkać, a i owszem. Tacy np. biegacze… ale tym wybaczam, potem siłownia, przecież po to się tam idzie, aby wyciskać siódme poty. Takich „śmierdziaczy” zwykłych, co się nie myją, nie czuć tak bardzo, ale to chyba dlatego, że Polak prędzej sięgnie po dezodorant niż po mydło, podobno.
Kiedyś były tylko dezodoranty, teraz mamy jeszcze antyperspiranty, czyli tzw. blokery. Dezodorant, wiadomo, służy maskowaniu potu poprzez działanie antybakteryjne lub zmianę odczynu, dzięki czemu pot nie śmierdzi. Bloker działa trochę inaczej, skuteczniej. Powinniśmy go używać wieczorem, po kąpieli na suchą skórę. Kiedy zaczynamy się pocić, zachodzi reakcja potu z blokerem (są to pochodne glinu) i zatykają się kanaliki potowe – pot nie wydostaje się na zewnątrz. Kanały odblokowują się wraz ze złuszczającym się naskórkiem, czyli bloker nie działa permanentnie. Z bardziej drastycznych metod, to ostrzykiwanie toksyną – wtedy problem potu mamy z głowy na rok, bo kanały są niszczone, ale w ciągu roku regenerują się.
Jeżeli, drogi czytelniku, interesuje Cię ta cała naukowa papka, to możesz tu sprawdzić raport na temat związków glinu w kosmetykach http://ec.europa.eu/health/scientific_committees/consumer_safety/docs/sccs_o_153.pdf
- Omnia sunt venena, nihil est sine veneno. Sola dosis facit venenum (łac.) czyli Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną, bo tylko dawka czyni truciznę- Paracelsus
To co? Śmierdzieć czy nie śmierdzieć? Czy mamy bać się glinu?
Wszystkie badania i wnioski na temat bezpieczeństwa substancji chemicznych oparte są na konkretnej dawce. Dlatego to, czy nie przedawkujemy danej substancji, zależne jest tylko od nas. Bardzo ważne jest, aby przestrzegać zaleceń producenta, czyli np. stosować preparat raz na tydzień, albo nie stosować na uszkodzoną skórę (dowiedziono zwiększone wchłanianie związków glinu). Związki glinu możemy spotkać nie tylko w dezodorantach, ale również w pomadkach, lekach na nadkwaśność, w wodzie pitnej, soli (jako antyzbrylacz). Na szczęście glin jest szybko usuwany z moczem, gorzej jeżeli mamy niewydolność nerek i zaczynamy ten glin gromadzić. Wtedy możemy odczuć działanie neurotoksyczne w postaci zaburzeń pamięci, nadmiernej potliwości (sic!), zaparć, zawrotów głowy. Niedobór żelaza prowadzi do odkładania się glinu i wystąpienia swoistej postaci niedokrwistości. Źle będzie z nami również wtedy, gdy nie dbamy o naszą wątrobę (Med Hypotheses. 2013 Mar;80(3):326-7. doi: 10.1016/j.mehy.2012.11.036. Epub 2012 Dec 20. Brenner), gdyż duży nadmiar glinu w naszej diecie może powodować Alzheimera. Garnki aluminiowe i sztućce już wyrzuciliście?
Tak więc, bać się antyperspirantów czy nie. Śmierdzieć czy nie śmierdzieć? Czy mamy alternatywę?
Z mojego doświadczenia wynika, że bardzo duży wpływ na nasz zapach ma to, co jemy i czym oraz jak często się myjemy. Jeżeli przyjmujemy duże ilości płynów w postaci wody, zielonej herbaty, a nasze menu to głównie warzywa, owoce i nasiona, to nasz pot nie będzie mocno zapachowy, a do tego będziemy się kąpać, to owszem spocimy się, ale prawie bezzapachowo. Ważne jest również, żeby się odpowiednio ubierać, bo po to się pocimy, aby stracić trochę ciepła. Taki mamy mechanizm termoregulacji. Dlatego biegacze się tak pocą, a panie w biurze już powinny mniej. Jednak dochodzi również element stresu, oj tak, wtedy to się pocimy jak przysłowiowa norka.
Czasem trzeba z tym potem zawalczyć. I czym? Mamy tu jakąś bezpieczną broń?
Na różnych forach znajdziemy olej kokosowy, sodę oczyszczoną, olejki, oliwę magnezową. Z gotowych produktów najczęściej jest to minerał – ałun. Właściwie jest wrzucony do jednego worka z chlorohydratem glinu, czyli składnikiem antyperspirantów. Ma zupełnie inne działanie. Na pewno ałun jest dużo słabszy, ponoć wywołuje podrażnienia. To już każdy musi sam stwierdzić. Badania, jakie znalazłam, prowadzone były na myszach, dawano im ałun do picia. Nie stwierdzono działania toksycznego.
Tak więc, ja używam ałunu, konkretnie roztworu soli potasowej glinu i jestem z niego zadowolona. Miałam opory, owszem. Ale po zbadaniu sprawy doszłam do wniosku, że niepotrzebnie. Ale też nikogo nie namawiam. Z pełną świadomością mam w sprzedaży dezodoranty z i bez soli glinu.
Glin jest pierwiastkiem bardzo powszechnym w przyrodzie. Wykorzystywany zbyt często w różnych procesach chemicznych podczas produkcji żywności stał się dla nas zagrożeniem. Niedługo przyjdzie kolej na złą sławę cynku, manganu i miedzi. Nie dajmy się zwariować, ale też bądźmy świadomi. Zdrowe odżywianie, unikanie chemii, wysiłek fizyczny, balans pomiędzy pracą a odpoczynkiem jest kluczem. A to, czy od czasu do czasu użyjemy dezodorantu, ma mniejsze znaczenie. Śmierdzieć czy nie śmierdzieć? Ja wybieram nie śmierdzieć, ale pocić się z umiarem i nie śmierdząco, czego wszystkim życzę.